Siedzę na ganku przed moim domem. Patrzę na błękitne niebo poprzecinane smugami pozostawionymi przez samoloty. Zauważam daleko na niebie mały samolot. Awionetkę. A właściwie to dwupłatowiec, który robi beczkę w tył i nagle zaczyna pikować w dół.
Podnoszę się z fotela i spokojnie patrzę jak spada. Jedyne co przechodzi mi przez myśl, to jak bardzo musi się bać ten człowiek w środku, kiedy wie że za kilka sekund zginie. Samolot spada daleko za linią lasu, a mnie dochodzi odległy odgłos wybuchu i strużka dymu zaczyna unosić się ponad wierzchołkami drzew.
A ja nie czuję nic.